piątek, 5 kwietnia 2013

Niewykorzystany potencjał – robaki i Zmierzch



Ciężko dziś znaleźć temat nie poruszony przez twórców gier komputerowych. Ponieważ szeroko pojmowana rozrywka i multimedia adresowane są do wszystkich, to gry (jako ważny element tychże) są dostosowane do zainteresowań naprawdę wielu ludzi na świecie. Innymi słowy: dla każdego coś miłego. Są jednak tematy, które wydają mi się naprawdę niewykorzystane albo niezrealizowane i niewyeksploatowane w pełni przez programistów.

Przygotowując referat o grze Worms (pisałem o tym tutaj), uderzyła mnie jedna rzecz. Praktycznie zawsze robaki są pokazywane w negatywnym świetle w grach. Albo są czymś odrażającym, wzbudzającym strach albo stanowią wzorzec do wariacji na ich temat w bestiariuszach gier (koronny przykład to obie części naszego Wiedźmina). 
 
Zrzut ekranu z gry Strzelanie w robaki. Te krwawe plamy to robaki, które gracz musi zabijać. Typowe ukazanie robaka w grach...
Oczywiście, mamy Worms, w których robaki są zabawne, prześmiewcze, spersonifikowane i w krzywym zwierciadle ukazują ludzkie cechy i najgorszy ludzki twór, czyli wojnę. Ale jedna jaskółka wiosny nie czyni, a robaki nie są odpowiednio wykorzystane. Nie chodzi mi „robacze epickie rpg” czy inne rozbudowane gry, jednak humorystyczne ujęcie tematu zaprezentowane przez Andy’ego Davidsona w Worms mogłoby zasugerować, co z robakami można zrobić. Gry przeglądarkowe, flaszowe, na urządzenia przenośne, aplikacje – jest wiele możliwości, dzięki którym mogłyby powstać zabawne i humorystyczne gry o robakach. Nie mówiąc już o tzw. serious games i ich potencjale edukacyjnym, gdzie postać robaka jako przewodnika po świecie biologii świetnie by się odnalazła. Ale jak na razie tak nie jest.
 
Seria Worms Andy'ego Davidsona dały wszystkim przykład, że z robakami można zawojować świat gier komputerowych

I w tym momencie robaki łączą się z sagą Zmierzch pióra Stephanie Meyer. W kulturze popularnej mieliśmy już do czynienia z dwoma arcypopularnymi, kilkutomowymi dziełami. Wystarczy wspomnieć chociażby Władcę pierścieni czy Harry’ego Pottera. Oba doczekały się naprawdę udanych adaptacji w postaci gier. Zarówno pudełkowych, online czy nawet licznych spin offów. Dlaczego? Na to pytanie potrafi odpowiedzieć chyba każdy gracz i czytelnik – potencjał fabularny obu dzieł jest przeogromny, dlatego materiału do pracy dla twórców gier jest mnóstwo. A czy Zmierzch nie jest olbrzymim materiałem fabularnym? Opowieść o wampirach, wilkołakach i uwikłanej w to wszystko wielkiej miłości Edwarda Cullena-wampira i Belli Swan-nastolatki, która wampirem chce być. Do tej pory powstała jedynie gra quizowi (trivia video game) Scene It? Twilight na Wii, Iphony, Nintendo DS. i PC.  Ale czy gra-quiz to jedyne, co ze Zmierzchu można wydobyć? Truizm, ale jasne, ze nie. 

Okładka gry-quizu Scene it?Twilight

Wojna i miłość. Już sama obecność tych motywów daje olbrzymi bagaż możliwości. A do tego wampiry i wilkołaki. Przy dzisiejszych możliwościach, gry na podstawie serii Zmierzch mogłyby stać się hitem i wcale nie musiałyby stanowić wiernego odbicia filmu czy powieści. Możliwość tworzenia gier wariantywnych, spin offów czy różnego rodzaju symulacji jest olbrzymia. Pozwoliło by to również producentom na rozwinięcie wątków pobocznych i zdobycie nowych fanów, ponieważ to wcale nie musiałaby być gra o miłości. Ilość bitew i sam fakt wojny między rodziną Cullenów a wampirami Volturi stanowi także doskonałą okazję do rozwinięcia trybu multiplayer. 

Dlaczego jeszcze nikt nie zrobił gry na podstawie Zmierzchu?

Problem niewykorzystanego potencjału trudno jednoznacznie wyjaśnić. Przyczyn może być kilka. Na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że jednak robak ma zbyt negatywne konotacje znaczeniowe (kłania się językowy obraz świata) i społecznie nie jest najlepszym tematem. Jakie to ma znaczenie? Podstawowe – ciężko określić potencjalnego odbiorcę oszacować przewidywane zyski. Chociaż Dawidsonowi się udało, chociaż w pierwszej połowie lat 90-tych (wtedy zapoczątkowana została seria Worms) twórcy gier nie myśleli o odbiorcy i zysku. Liczył się przede wszystkim pomysł. W przypadku Zmierzchu odpowiedź jest znacznie trudniejsza. Wampir wcale nie ma tak negatywnego znaczenia w kulturze. Powodzenie tego motywu filmie czy literaturze nie tylko obrazuje, dlaczego saga Meyer odniosła sukces, ale także pokazuje, iż taka gra mogłaby się spotkać z olbrzymim zainteresowaniem graczy. Być może problem tkwi we wspomnianej grupie docelowej. Czytelnicy i miłośnicy sagi to w większości kobiety. A statystycznie gry częściej kupują mężczyźni. Czy kupiliby grę na podstawie powieści? Czy jednak wizerunek Belli i Edwarda na okładce nie odstraszyłby ich? W ten sam sposób można zapytać, czy wampir, który do tej pory głównie był ukazywany jako rywal i przeciwnik w licznych grach (seria Dracula, Vampire:masquerade, Vampire:bloodlines itp.), mógłby być w ogóle głównym i w dodatku bohaterem gry? Były już takie próby i dotyczyła orków. W grze Orcs and men gracz wcielał się w postać orka, który musiał zabić ludzkiego cesarza, by ochronić swoje plemię. 
 
Zrzut ekranu z gry Orcs and man
Gra okazała się klapą, głownie ze względu na pobieżnie rozwiniętą fabułę. Czy w tym wypadku byłoby tak samo/ Nie znam odpowiedzi na te pytania, ale wiem, że gra na podstawie filmu i/lub sagi Meyer powstać powinna. I to wcale nie miłość musi być w niej głównym wątkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz