Ciężko dziś znaleźć temat
nie poruszony przez twórców gier komputerowych. Ponieważ szeroko pojmowana
rozrywka i multimedia adresowane są do wszystkich, to gry (jako ważny element
tychże) są dostosowane do zainteresowań naprawdę wielu ludzi na świecie. Innymi
słowy: dla każdego coś miłego. Są jednak tematy, które wydają mi się naprawdę niewykorzystane
albo niezrealizowane i niewyeksploatowane w pełni przez programistów.
Przygotowując referat o
grze Worms (pisałem o tym tutaj),
uderzyła mnie jedna rzecz. Praktycznie zawsze robaki są pokazywane w negatywnym
świetle w grach. Albo są czymś odrażającym, wzbudzającym strach albo stanowią
wzorzec do wariacji na ich temat w bestiariuszach gier (koronny przykład to
obie części naszego Wiedźmina).
Zrzut ekranu z gry Strzelanie w robaki. Te krwawe plamy to robaki, które gracz musi zabijać. Typowe ukazanie robaka w grach... |
Oczywiście, mamy Worms, w których
robaki są zabawne, prześmiewcze, spersonifikowane i w krzywym zwierciadle
ukazują ludzkie cechy i najgorszy ludzki twór, czyli wojnę. Ale jedna jaskółka
wiosny nie czyni, a robaki nie są odpowiednio wykorzystane. Nie chodzi mi „robacze
epickie rpg” czy inne rozbudowane gry, jednak humorystyczne ujęcie tematu
zaprezentowane przez Andy’ego Davidsona w Worms
mogłoby zasugerować, co z robakami można zrobić. Gry przeglądarkowe, flaszowe,
na urządzenia przenośne, aplikacje – jest wiele możliwości, dzięki którym
mogłyby powstać zabawne i humorystyczne gry o robakach. Nie mówiąc już o tzw. serious games i ich potencjale
edukacyjnym, gdzie postać robaka jako przewodnika po świecie biologii świetnie
by się odnalazła. Ale jak na razie tak nie jest.
Seria Worms Andy'ego Davidsona dały wszystkim przykład, że z robakami można zawojować świat gier komputerowych |
I w tym momencie robaki
łączą się z sagą Zmierzch pióra
Stephanie Meyer. W kulturze popularnej mieliśmy już do czynienia z dwoma
arcypopularnymi, kilkutomowymi dziełami. Wystarczy wspomnieć chociażby Władcę pierścieni czy Harry’ego Pottera. Oba doczekały się
naprawdę udanych adaptacji w postaci gier. Zarówno pudełkowych, online czy
nawet licznych spin offów. Dlaczego? Na to pytanie potrafi odpowiedzieć chyba każdy
gracz i czytelnik – potencjał fabularny obu dzieł jest przeogromny, dlatego
materiału do pracy dla twórców gier jest mnóstwo. A czy Zmierzch nie jest olbrzymim materiałem fabularnym? Opowieść o
wampirach, wilkołakach i uwikłanej w to wszystko wielkiej miłości Edwarda
Cullena-wampira i Belli Swan-nastolatki, która wampirem chce być. Do tej pory
powstała jedynie gra quizowi (trivia video game) Scene It? Twilight na Wii, Iphony, Nintendo
DS. i PC. Ale czy gra-quiz to jedyne, co
ze Zmierzchu można wydobyć? Truizm, ale jasne, ze nie.
Okładka gry-quizu Scene it?Twilight |
Wojna i miłość. Już sama obecność tych motywów
daje olbrzymi bagaż możliwości. A do tego wampiry i wilkołaki. Przy dzisiejszych
możliwościach, gry na podstawie serii Zmierzch mogłyby stać się hitem i
wcale nie musiałyby stanowić wiernego odbicia filmu czy powieści. Możliwość
tworzenia gier wariantywnych, spin offów czy różnego rodzaju symulacji jest
olbrzymia. Pozwoliło by to również producentom na rozwinięcie wątków pobocznych
i zdobycie nowych fanów, ponieważ to wcale nie musiałaby być gra o miłości.
Ilość bitew i sam fakt wojny między rodziną Cullenów a wampirami Volturi
stanowi także doskonałą okazję do rozwinięcia trybu multiplayer.
Dlaczego jeszcze nikt nie zrobił gry na podstawie Zmierzchu? |
Problem niewykorzystanego potencjału trudno
jednoznacznie wyjaśnić. Przyczyn może być kilka. Na dzień dzisiejszy wydaje mi
się, że jednak robak ma zbyt negatywne konotacje znaczeniowe (kłania się
językowy obraz świata) i społecznie nie jest najlepszym tematem. Jakie to ma
znaczenie? Podstawowe – ciężko określić potencjalnego odbiorcę oszacować
przewidywane zyski. Chociaż Dawidsonowi się udało, chociaż w pierwszej połowie
lat 90-tych (wtedy zapoczątkowana została seria Worms) twórcy gier nie
myśleli o odbiorcy i zysku. Liczył się przede wszystkim pomysł. W przypadku Zmierzchu
odpowiedź jest znacznie trudniejsza. Wampir wcale nie ma tak negatywnego
znaczenia w kulturze. Powodzenie tego motywu filmie czy literaturze nie tylko
obrazuje, dlaczego saga Meyer odniosła sukces, ale także pokazuje, iż taka gra
mogłaby się spotkać z olbrzymim zainteresowaniem graczy. Być może problem tkwi
we wspomnianej grupie docelowej. Czytelnicy i miłośnicy sagi to w większości kobiety.
A statystycznie gry częściej kupują mężczyźni. Czy kupiliby grę na podstawie
powieści? Czy jednak wizerunek Belli i Edwarda na okładce nie odstraszyłby ich?
W ten sam sposób można zapytać, czy wampir, który do tej pory głównie był
ukazywany jako rywal i przeciwnik w licznych grach (seria Dracula, Vampire:masquerade,
Vampire:bloodlines itp.), mógłby być w ogóle głównym i w dodatku
bohaterem gry? Były już takie próby i dotyczyła orków. W grze Orcs and
men gracz wcielał się w postać orka, który musiał zabić ludzkiego cesarza,
by ochronić swoje plemię.
Gra okazała się klapą, głownie ze względu na
pobieżnie rozwiniętą fabułę. Czy w tym wypadku byłoby tak samo/ Nie znam
odpowiedzi na te pytania, ale wiem, że gra na podstawie filmu i/lub sagi Meyer
powstać powinna. I to wcale nie miłość musi być w niej głównym wątkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz