piątek, 24 maja 2013

Wrocławskie Dni Fantastyki 2013 - zaproszenie

Są takie wydarzenia, na które nie trzeba specjalnie nikogo zapraszać. Z tej oto przyczyny, że z miejsca cieszą się one wielkim zainteresowaniem. Zapewne nie inaczej będzie z zaczynającymi się jutro wrocławskimi Dniami Fantastyki na zamku w Leśnicy.

W tym roku będę miał przyjemność brać czynny udział w tej imprezie. Będę prowadził spotkanie autorskie z Anną Kańtoch (sobota 12.00, aula), panel dotyczący baśni w fantasy (niedziela 10.00, aula) oraz autorską prelekcję " Baśniowa zgrywa, czyli "The Book of Unwritten Tales", jako przykład popkulturowego humor" (sobota 18. 00, sala prelekcyjna II). Tematem tegorocznych DeeFów są baśnie i szeroko pojęta baśniowość w fantastyce i kulturze popularnej. Temat niezwykle interesujący i rozległy, na temat którego prawie każdy ma jakieś zdanie (bo któż w dzieciństwie nie czytał lub nie czytano mu baśni?),dlatego zapraszam do odwiedzenia zamku w Leśnicy i uczestnictwa w tym arcyciekawym wydarzeniu. 

Pełen harmonogram wydarzenia można znaleźć tutaj.

Mediatyzacja przestrzeni miejskiej a sprawa polska

Czas na chwilę refleksji po konferencji Media City: spectacular/ordinary/contested. Niestety, refleksje te nie napawają optymizmem.

Głównym tematem konferencji było potraktowanie przestrzeni miejskiej jako przestrzeni medialnej, czyli takiej, w której narzędzia medialne (jak ekrany, google maps, mapping i rejestrowanie tego, co dzieje się w mieści prywatnymi kamerami) stanowią sposób komunikacji międzyludzkiej i służą do realizacji kampanii społecznych oraz projektów z zakresu edukacji społecznej. W takich krajach jak Australia wykorzystywanie ekranów jest bardzo modne, często nawiązuje się połączenie z miastami w Azji, gdzie mieszkańcy dwóch różnych miast widzą się i mogą komunikować nawzajem. Dzięki temu rozwija się międzykulturowa komunikacja; Azjaci uczą Australijczyków ludowych tańców i na odwrót. Po co? By zaangażować społecznie mieszkańców danego miasta. 

Miasto to również miejsce, gdzie instalacje medialne mogą służyć do pokazywania wielowymiarowości miasta i różnorodności jego mieszkańców. Doskonale pokazują to projekty artystów medialnych. Jednym z nich jest Andy "Best" Dunkley, który pewnego razu wypożyczył kilkadziesiąt wózków inwalidzkich, posadził na nich siebie i swoich studentów, po czym wyruszyli w miasto i wszystko rejestrowali kamerą zamieszczoną na wózkach. By pokazać inną perspektywę i uzmysłowić ludziom trudności, z jakimi stykają się na co dzień ludzie niepełnosprawni. 

Najbardziej intrygującym projektem jest tzw. mapping the space, czyli wirtualne rejestrowanie przestrzeni i jej wirtualna rekonstrukcja. W praktyce wykorzystuje to narzędzia google maps, ale ludzie, dodając zdjęcia z miejsca, gdzie się znajdują, tworzą wirtualną mapę świata złożonego z obrazów. Później można to doskonale przetworzyć na świat wirtualny i rekonstruować miasta i przeprowadzać symulacje. Widoczne jest to zwłaszcza przy projektach, które mają za zadanie rekonstrukcje miast antycznych. Tu jednak nie bazuje się na zdjęciach. Mechanizm i sens działania jest jednak taki sam.

Gdzie zatem smutne refleksje? Ano w celowości i finansowaniu. U nas mediatyzacja miast musi wiązać się z reklamą i tym, że potencjalne przedsięwzięcia tego typu ciągle ktoś musi finansować, a ktoś zarobić. Ekrany w miastach służą do wyświetlania reklam, do niczego innego. Akcje takie jak opisane, są u nas po prostu niemożliwe do zrealizowania.  Drugą kwestią jest samo rejestrowanie przestrzeni. Może to robić każdy, jednak np. jadąc rowerem po osiedlu i rejestrując życie i przestrzeń mojej dzielnicy, tak naprawdę rejestruję również prywatna przestrzeń mieszkańców: ich posesje, ogródki, domy, życie... Czy w takim wypadku przestrzeń prywatna, ta intymność, która jest schronieniem dla wielu, dalej jest intymna? Czy może pokazać wolno i trzeba wszystko? Niestety, na to pytanie nikt w Helsinkach nie odpowiedział. 

sobota, 11 maja 2013

Wolontariat medialny a Wrocław

W 2003 r. powstała strona internetowa dlastudenta.pl, która zmieniła oblicze mediów informacyjnych przeznaczonych dla młodych ludzi. Witryna szybko osiągnęła dużą popularność, co wskazało drogę kolejnym projektom internetowym we Wrocławiu. Niedługo później pojawiły się witryny e-lama.pl i kalejdoskop.wroclaw.pl, które spełniały ważną rolę w edukacji dziennikarskiej. Projekty te, założone przez młodych ludzi (wtedy nastolatków), miały na celu danie możliwosci publikacji gimnazjalistom i licealistom. Organizowane były warsztaty dziennikarskie prowadzone przez profesjonalistów, imprezy kulturalne i inne wydarzenia, które nie tylko były szansą zdobycia cennego doświadczenia zawodowego, ale także stanowiły element życia kulturalnego miasta Wrocławia. 
Od tego czasu minęło dobrych parę lat. Co się stało z tymi projektami, z ludźmi, którzy je tworzyli, dlaczego tak niewielu z nich funkcjonuje w mediach i czy w chwili obecnej istnieje medialny wolontariat dla nastolatków we Wrocławiu - o tym i o sposobach archiwizacji miejskiej przestrzeni będę miał przyjemność opowiedzieć w ramach sympozjum Media City: spectacular/ordinary/contested, które w dniach 15-17 maja odbędzie się w Collegium for Advanced Studies w Helsinkach (Finlandia). Prawdę powiedziawszy będzie to próba naukowego przedstawienia zjawiska unikalnego na skalę krajową, a nawet europejską, bo w innych krajach dziennikarstwo obywatelskie z reguły wyłączało w obrębie mediów lokalnych uczestnictwo uczniów szkół (wyjątek stanowią oczywiście działania projektowe w ramach funkcjonowania urzędów miast). Z drugiej strony będzie to także okazja do zastanowienia się nad pewnym fenomenem pokolenia, którego jestem członkiem, a które zarówno korzysta z mediów, jak i je tworzy/tworzyło. 

Więcej informacji o wydarzeniu tutaj.

czwartek, 9 maja 2013

Mówmy o popkulturze!

To pierwszy post od dłuższego czasu. I to od razu post, który jest w pewnym sensie apelem. Do ludzi, do naukowców, do studentów, do pracodawców. W zasadzie do wszystkich. Ile razy zdarza się, że dzieci na lekcjach nie kojarzą literackich klasyków czy historycznych faktów? Ile razy studenci nie mają pojęcia o tym, co dzieje się na zajęciach lub są kompletnie nieprzygotowani? Często. Ile razy zdarza się, że kupujemy gry, płyty, filmy, książki i sprzedawca nie ma zielonego pojęcia o tym, co sprzedaje. Niestety, również często. Nie zamierzam nikogo obwiniać, ale chcę zwrócić uwagę na ważną rzecz. Szeroko rozumiana popkultura stanowi jeden z najważniejszych sektorów przemysłu na świecie, obejmując m.in. przemysł rozrywkowy, część przemysłu informatycznego, edukacyjnego oraz w dużej mierze część przemysłu usługowego. Skoro jest to tak ważny element, to mówmy o nim. A przynajmniej próbujmy. Również naukowo. Wielokrotnie spycha się badaczy popkultury do naukowej niszy i degraduje ich w perspektywie pracy i etosu naukowca. Przykre, ale prawdziwe. Właśnie dlatego potrzeba inicjatyw. Koła badaczy popkultury, konferencje, festiwale naukowe itd. To wszystko jest potrzebne. Również w kwestii edukacji nie tylko odbiorców popkultury w różnym wieku, ale także opiekunów młodszej części tych odbiorców. W Polsce to nadal jest niszowy rejon badawczy, choć to powoli się zmienia. Dlatego zachęcam wszystkich do angażowania się, do interesowania się i do uczestnictwa w różnych wydarzeniach dotyczących popkultury. Bo w dzisiejszych czasach firmy zajmujące się tworzeniem produktów związanych z popkulturą mogą być również potencjalnym miejscem pracy.

A wszystkich z Wrocławia i okolic zapraszam do uczestnictwa w spotkaniach z cyklu "Kultura niewysoka". Więcej informacji można znaleźć tutaj.